Szliśmy z Leonem bez jakiś specjalnych przerw . Dopiero pod wieczór byłam zmęczona , przez pół dnia utrzymywałam Leona w tym świecie , kiedy zorientował się , że zaczynam słabnąć był już o własnych siłach .
- Stało się coś w gildii ?
- Raczej nie .
- Wszyscy byli trochę inni . Po za tym nie było jeszcze 11 a wszyscy byli już piani
- To chyba dlatego , że mam urodziny .
- Może ... Czekaj masz DZIŚ urodziny ?
- Tak . Osiemnaste .
I w tym momencie Leo wrócił do Świata Duchów . Usiadłam pod drzewem na skraju lasu .Nie minęła nawet minuta kiedy Leo wrócił . Na rękach miał mnóstwo małych lub większych paczuszek .
- Proszę Lucy , oto prezenty od wszystkich zaprzyjaźnionych duchów . Sam król kiedy się dowiedział dorzucił coś od siebie .
- Dziękuje Leo
Kiedy tylko mu podziękowałam poczekałam aż odłożył wszystkie prezenty i przytuliłam go mocno
- Dobra , a teraz wybacz ,ale jestem trochę już zmęczona .
Wyciągałam z torby koc kiedy ,a le nagle przede mną pojawiła się Aries .
- Wybacz Lucy , że Cie niepokoje , ale pozwolisz , że pomogę ?
Popatrzyłam na nią i podniosłam brew . Aries uniosła ręce i pod drzewem pojawiła się spora góra wełny .
- Powinno Ci się dużo lepiej spać , po za tym ,żadne zwierze Cie nie zaatakuje .
Rzuciłam się Aries na szyję .
- Dziękuje Ci nie musiałaś tego robić
- Wiem , ale chciałam Ci podziękować za to , że jesteś dla nas miła . Do zobaczenia
Znikła Aries i Leona też już nie widziałam . Weszłam do puszystej wełny , a wszystkie swoje rzeczy przykryłam kocem i dałam na niego trochę wełny Aries . Wełna od niej miała uspokajający wpływ . Zasnęłam szybko . Obudziłam się chwilę po wschodzie Słońca . Umyłam zęby i kiedy odwróciłam się w stronę drzewa pod którym spałam , cała wełna znikła a na jej miejscu było mi dobrze znane ubranie ze Świata Duchów . Tylko jeden duch przynosił mi zawsze ubrania .... Virgo
- Virgo jesteś tu jeszcze ?
Nie otrzymałam odpowiedzi . Przebrałam się , zjadłam batonik , a na koniec wezwałam Leo .
- Gotowa do dalszej drogi ?
- Tak .
Przez 2 tygodnie szliśmy razem , a każdy dzień wyglądał tak samo . Wieczorami dochodziliśmy do jakiegoś miasteczka , tam wynajmowałam pokój na jedną noc , rano myłam się i jadłam coś na miejscu . Później wyzywałam Leo i szliśmy dalej . 15 dnia podróży przede mną pojawiła się założycielka naszej gildii - Mavis .
- Lucy . Co takiego robisz ? Twoi przyjaciele martwią się o Ciebie , szukają Cie wszędzie . Nie mogłam dłużej patrzeć jak moje dzieci są smutne dlatego chce poznać powody dlaczego opuściłaś gildie ?
Leo popatrzył najpierw na mnie potem na Mavis . Uśmiechnął się do mnie i zniknął .
- Musiałam to zrobić . Dowiedziałam się , czegoś w co nie mogę uwierzyć , dlatego muszę się dowiedzieć prawdy . Kto jest moim prawdziwym ojcem . Jak tylko porozmawiam z pewnym stworzeniem obiecuje wrócić . Mogłabyś przekazać wszystkim , żeby się nie martwili ?
- Przekaże . Kiedy wszyscy będą mogli Cię zobaczyć ?
- Nie wiem . Okaże się . Jeśli on naprawdę będzie moim ojcem , to chciałabym chwilę z nim po przebywać , poznać go . Jeśli nie to zatłukę najpierw Aquarius , a dopiero potem wrócę .
- Powiedziałaś komuś o tym ?
- Tak . Makarovi .
- Zatem dziecko masz moje błogosławieństwo . Bądź bezpieczna i zdrowa . Obyś znalazła to czego szukasz .
Mavis poklepała mnie lekko po głowie i odleciała w stronę z której się pojawiła . Wezwałam Leona .
- Daleko jeszcze ?
- Prawdę mówiąc jesteśmy prawie na miejscu ,..
- Naprawdę ?!
- Według Cruxa jeśli pójdziemy wzdłuż tej rzeki dojdziemy za parę minut na polane w której żyje Mojito .
Szliśmy nie całe 10 minut , gdy doszliśmy na wielką łąkę rozejrzałam się dookoła . Czułam magie każdą najmniejszą częścią ciała . Najbardziej jednak łuskami , które każdego dnia przybywały w ilościach . Łąka była wielka , obsiana różnymi kwiatami , niektóre znałam z zapachu , niektóre nie . Nieopodal była całkiem duża górka z której spływała rzeka .
- To tutaj ? - spytałam
- Tak .
- Ładnie tu .
- Nawet bardzo .
W tedy zauważyłam kątem oka coś srebrnego . Zauważyła brązowe oczy które patrzyły na nią . Z pomiędzy drzew wyszedł ogromny , srebrny smok .
No nieźle ;-; długo pisałam jakiś rozdział , ale postaram się coś z tym zrobić ;)
- Raczej nie .
- Wszyscy byli trochę inni . Po za tym nie było jeszcze 11 a wszyscy byli już piani
- To chyba dlatego , że mam urodziny .
- Może ... Czekaj masz DZIŚ urodziny ?
- Tak . Osiemnaste .
I w tym momencie Leo wrócił do Świata Duchów . Usiadłam pod drzewem na skraju lasu .Nie minęła nawet minuta kiedy Leo wrócił . Na rękach miał mnóstwo małych lub większych paczuszek .
- Proszę Lucy , oto prezenty od wszystkich zaprzyjaźnionych duchów . Sam król kiedy się dowiedział dorzucił coś od siebie .
- Dziękuje Leo
Kiedy tylko mu podziękowałam poczekałam aż odłożył wszystkie prezenty i przytuliłam go mocno
- Dobra , a teraz wybacz ,ale jestem trochę już zmęczona .
Wyciągałam z torby koc kiedy ,a le nagle przede mną pojawiła się Aries .
- Wybacz Lucy , że Cie niepokoje , ale pozwolisz , że pomogę ?
Popatrzyłam na nią i podniosłam brew . Aries uniosła ręce i pod drzewem pojawiła się spora góra wełny .
- Powinno Ci się dużo lepiej spać , po za tym ,żadne zwierze Cie nie zaatakuje .
Rzuciłam się Aries na szyję .
- Dziękuje Ci nie musiałaś tego robić
- Wiem , ale chciałam Ci podziękować za to , że jesteś dla nas miła . Do zobaczenia
Znikła Aries i Leona też już nie widziałam . Weszłam do puszystej wełny , a wszystkie swoje rzeczy przykryłam kocem i dałam na niego trochę wełny Aries . Wełna od niej miała uspokajający wpływ . Zasnęłam szybko . Obudziłam się chwilę po wschodzie Słońca . Umyłam zęby i kiedy odwróciłam się w stronę drzewa pod którym spałam , cała wełna znikła a na jej miejscu było mi dobrze znane ubranie ze Świata Duchów . Tylko jeden duch przynosił mi zawsze ubrania .... Virgo
- Virgo jesteś tu jeszcze ?
Nie otrzymałam odpowiedzi . Przebrałam się , zjadłam batonik , a na koniec wezwałam Leo .
- Gotowa do dalszej drogi ?
- Tak .
Przez 2 tygodnie szliśmy razem , a każdy dzień wyglądał tak samo . Wieczorami dochodziliśmy do jakiegoś miasteczka , tam wynajmowałam pokój na jedną noc , rano myłam się i jadłam coś na miejscu . Później wyzywałam Leo i szliśmy dalej . 15 dnia podróży przede mną pojawiła się założycielka naszej gildii - Mavis .
- Lucy . Co takiego robisz ? Twoi przyjaciele martwią się o Ciebie , szukają Cie wszędzie . Nie mogłam dłużej patrzeć jak moje dzieci są smutne dlatego chce poznać powody dlaczego opuściłaś gildie ?
Leo popatrzył najpierw na mnie potem na Mavis . Uśmiechnął się do mnie i zniknął .
- Musiałam to zrobić . Dowiedziałam się , czegoś w co nie mogę uwierzyć , dlatego muszę się dowiedzieć prawdy . Kto jest moim prawdziwym ojcem . Jak tylko porozmawiam z pewnym stworzeniem obiecuje wrócić . Mogłabyś przekazać wszystkim , żeby się nie martwili ?
- Przekaże . Kiedy wszyscy będą mogli Cię zobaczyć ?
- Nie wiem . Okaże się . Jeśli on naprawdę będzie moim ojcem , to chciałabym chwilę z nim po przebywać , poznać go . Jeśli nie to zatłukę najpierw Aquarius , a dopiero potem wrócę .
- Powiedziałaś komuś o tym ?
- Tak . Makarovi .
- Zatem dziecko masz moje błogosławieństwo . Bądź bezpieczna i zdrowa . Obyś znalazła to czego szukasz .
Mavis poklepała mnie lekko po głowie i odleciała w stronę z której się pojawiła . Wezwałam Leona .
- Daleko jeszcze ?
- Prawdę mówiąc jesteśmy prawie na miejscu ,..
- Naprawdę ?!
- Według Cruxa jeśli pójdziemy wzdłuż tej rzeki dojdziemy za parę minut na polane w której żyje Mojito .
Szliśmy nie całe 10 minut , gdy doszliśmy na wielką łąkę rozejrzałam się dookoła . Czułam magie każdą najmniejszą częścią ciała . Najbardziej jednak łuskami , które każdego dnia przybywały w ilościach . Łąka była wielka , obsiana różnymi kwiatami , niektóre znałam z zapachu , niektóre nie . Nieopodal była całkiem duża górka z której spływała rzeka .
- To tutaj ? - spytałam
- Tak .
- Ładnie tu .
- Nawet bardzo .
W tedy zauważyłam kątem oka coś srebrnego . Zauważyła brązowe oczy które patrzyły na nią . Z pomiędzy drzew wyszedł ogromny , srebrny smok .
No nieźle ;-; długo pisałam jakiś rozdział , ale postaram się coś z tym zrobić ;)